Przejdź do głównej zawartości

Posty

Krótki przewodnik po studiach!

Hejka! Dawno mnie tu nie było za co naprawdę przepraszam, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę czasu. Zupełnie nie miałam ciekawego pomysłu na nowy post aż do teraz! W końcu mnie olśniło i zrozumiałam, że wiele z Was w tym roku rozpoczyna swoją przygodę ze studiami. Rok temu kompletnie nie miałam pojęcia co to znaczy studiować, na czym to polega i jak się to robi! Byłam naprawdę przerażona i nie miałam pojęcia jak to wszystko będzie wyglądało. Postanowiłam, więc ułatwić Wam to przejście z licealnej nauki i napisać krótki poradnik jak mogą wyglądać Wasze studia, w co najlepiej się zaopatrzyć i inne tego typu sprawy. Z racji tego, że wciąż w temacie jestem całkowicie nowa to musicie mi wybaczyć pewne niedociągnięcia. Od razu zaznaczę, że różne kierunki mogą wyglądać zupełnie inaczej, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły programu, ale w razie pytań piszcie śmiało! Postaramy się Wam pomóc :) No to zaczynamy! 1. Sprawdź przedmioty jakie będą realizowane na I roku i literaturę z którą
Najnowsze posty

Bolące stopy, palące słońce i potworne zmęczenie - polecam?

Wszystkie wymienione w tytule rzeczy nie brzmią zbyt zachęcająco, chyba że dla masochistów. A mimo to co roku ogromna ilość ludzi stwierdza, że w ten sposób chcą przeżyć prawie tydzień swojego życia. O czym mowa? O pieszej pielgrzymce na Jasną Górę diecezji Sosnowieckiej. Zaskoczyłam? Pielgrzymka? Ale... po co? Ludzie chodzą z różnych powodów - niektórzy oczywiście są religijni, chcą narazić się na cierpienie i ofiarować je w swojej modlitwie. Jedni idą w konkretnej intencji, inni tylko żeby okazać Bogu miłość. Dla niektórych będzie to okazja do spotkania towarzyskiego - wybiorą się swoją grupą, traktując to przejście jak wakacje. Ktoś stwierdzi, że chciałby się sprawdzić, bo jednak jest to wyzwanie fizyczne. O sobie mogę powiedzieć, że chciałam zobaczyć żywą wiarę, dowiedzieć się jak to jest przebywać wśród ludzi, którzy rzeczywiście tak mocno przeżywają swoją religię. Każdy pielgrzym ma swój własny powód i myślę, że wszystkie są dobre i ważne. I jak to wygląda? Dzień pielgrz

Psychoobsesja!

     Kiedy zdałam sobie sprawę, że to psychologia jest tą najbardziej interesującą mnie dziedziną, zaczęłam zauważać związek między moją mini obsesją na temat zachowań ludzkich, a wybieranymi przeze mnie filmami/serialami/książkami. Stąd też, gdy tylko usłyszałam o czym opowiada serial "Mindhunter", ucieszona, że jest na Netflixie, zabrałam się radośnie za niego. I powiem szczerze, że mnie nie zawiódł!      Owszem, muszę przyznać ze skruchą, że nie był to jeden z tych seriali, które połknęłam praktycznie w parę dni. Powodem nie jest to, że mnie nie interesował, a raczej fakt, że poruszana tematyka nie jest zbyt łatwa i przyjemna. A dlaczego? Ponieważ serial opowiada o dwóch agentach FBI z wydziału Behawioralnego, którzy starają się sprofilować najgorszych kryminalistów, poprzez przeprowadzanie z nimi wywiadów i analizowaniu pobudek, które nimi kierowały przy popełnianiu przestępstw. Holden Ford i Bill Tench na początku zajmowali się jedynie prowadzeniem "kursó

Z pamiętnika Felicji Gródówny

IV. Powroty do przeszłości... Oto wściekle nieznośny temat,na którego dźwięk przewraca się Serce w środku i teatralnym gestem wpada do budki suflera... "- No nie! Tak się nie da żyć! - odrzeknie Rozum,machający nerwowo rękami strojnymi w blade płachty skóry. - Ale ja.. Ale ja nie potrafię.. - Tak,tak,już słyszałem tą bajeczkę! Takie bzdury w morzu mchem porastają... - machnął niecierpliwie prawicą.Zdegustowany Rozum podszedł do swojego ulubionego krzeszła,zamaszyście zgarnął zeń ulubioną gazetę i zasiadł wygodnie,oficjalnie kończąc rozmowę z niespełna rozumu kompanem. Serce jednak nie dawało za wygraną: - A bo ty to głupi jesteś! Ciągle byś tylko tak siedział i nic nie robił,a cały świat niechaj się sam składa i układa! Pff... Niedojda życiowa jedna,jakiś zardzewiały pomiot dawnej chwały,zapchlony kundel bez dachu nad głową,wielki mi panicz! Pfff... Niewzruszony Rozum dalej podążał wzrokiem za czarnymi liniami tekstu. Serce wyszło z ukrycia i spojrzało smutno na sufi

O drugim człowieku słów kilka

     Gdy wkraczałam w erę mojego życia zwaną "gimnazjum" miałam wiele żalu w sobie. Do siebie, do świata - no ciężko było znaleźć cokolwiek, co jawiło mi się w jasnych barwach. Mój nastoletni umysł był przekonany, że wszystkie "złe" rzeczy, które spotykały mnie od ludzi, były przez ich kontrolowanymi zachowaniami, mającymi na celu mnie zdenerwować, wpędzić w smutek czy inne takie... bzdury. Owszem, w momentach swojego jaśniejszego myślenia zdawałam sobie sprawę, że może rzeczywiście nikt nie chce zrobić mi na złość, a jedynie nie wie, jak ze mną postępować, żeby tego unikać (bądź nawet nie wiedział że tak na mnie wpływa!), jednak takie opamiętanie nie przychodziło zbyt często.       Wychodząc z tego stanu umysłu, bardzo mocno przeorganizowałam swój sposób myślenia, mogę nawet powiedzieć, że w pewnym sensie całe swoje życie. Jednak jedna rzecz wciąż powodowała, że wracałam do mojej "mrocznej puszczy" w głowie - rozczarowania. Byłam okrutnie sfrustrowana,

Z pamiętnika Felicji Gródówny

III. Pamiętam,że kiedyś bardzo lubiłam słoneczne plaże,ciepło morza,rozgrzany do surowości piasek - szczególnie kiedy wszystkie zmysły łączyły te obrazy w jeden i mogłam wtedy odpłynąć niewidzialną łódką na daleki,daleki ląd.Z wiekiem jednak przypominam sobie też inny wymiar tamtych wyjazdów: sztormy - wielkie bałwany morskie spienione u naszych stóp,delikatny chłód płynący od granatowo-szarego horyzontu,ciemna otchłań zalewająca stopy maleńkimi ziarnami piasku i kamieni...  Wiem,że przez zamglony umysł dostawał się do mej głowy przepiękny ludzki śmiech,echa ich rozmów,szelest kroków na mieliźnie,czasem nawet poszczekiwania psów przerywane najwyżej brzękiem upadanej gałęzi do aportu.Pan Cień wtedy szczególnie lubił ze mną przebywać,prawie nieustannie - może tylko nie w snach? Jego słowa burzyły cały porządek,niczym zamek,który niesforny człowiek podeptał przez nieuwagę.. albo to fale na tyle go zalały iż nawet szkieletu nie nazwać było jego matczynym mianem. Nie odpędzałam się

Amarylisy-kwiaty, które nie umierają...

Jako, że jestem ciut przytłoczona nauką to postanowiłam się odprężyć i sięgnęłam do domowej biblioteczki po coś ciekawego do czytania. Padło na książkę, którą dostałam na urodziny i nie miałam siły wcześniej się za nią zabrać. Jest to "Florystka" Katarzyny Bondy. Na samym początku zwrócę uwagę na jeden drobny minus,jakim był format mojej książki. Litery i strony  były dość małe co może być problematyczne, dlatego zwróćcie uwagę, bo wiem że jest ona w dwóch wersjach i ta większa będzie z pewnością wygodniejsza. Ale przechodząc do sedna. Głównym bohaterem jest były policyjny profiler Hubert Meyer, który zostaje poproszony o pomoc przy sprawie zaginięcia 9 letniej Zosi. Początek książki jest jednak dość nudny, więc pewnie dlatego za pierwszym razem nie udało mi się jej przeczytać. Później akcja zaczyna się rozwijać i niesamowicie wciągać. Zarwałam noc, bo zbyt trudno było mi się oderwać. Nie ukrywam, że początkowo trafnie obstawiłam mordercę, ale później co rusz wkradała się n

Oddałam cząstkę siebie!

      Dzień: 23 kwietnia 2018 roku, w końcu dopięłam swego. Nawet pielęgniarki śmiały się, że niezły ze mnie uparciuch i doceniały moją wytrwałość. O cóż chodzi? O to, co wielu ludzi może zrobić bez większych przeszkód czy wyrzeczeń, ale raczej o tym nie myślą na co dzień (może czasem gdy zobaczą plakaty "Wampiriady"). Oczywiście piszę o oddaniu krwi. Moja pokręcona historyjka:       Gdy pierwszy raz miałam styczność z osobą, która oddała krew byłam dzieckiem. Kuzyn był mocno zaangażowany w akcję na studiach, pomógł komuś, kto mógłby potrzebować krwi i jeszcze dostał czekoladę! No ludzie! Super sprawa dla mojego dziecięcego umysłu - od razu stwierdziłam, że jak będę mogła, to oddam. No i własnie...        Będąc trochę starszą, zaczęłam brać leki hormonalne (jak się później okazało brałam je 6 lat chyba bez potrzeby), doszły do tego badania krwi co pół roku, więc kiełkująca obawa odnośnie strachu przed igłami, jako przeszkodzie do oddania krwi, została rozwiana

Z pamiętnika Felicji Grodówny

II. Pan Cień zniknął ponad cztery tygodnie temu - święto prawie jak urodziny.Możecie wyobrazić sobie ten obraz w taki oto sposób: dziewczynka siedzi z tortem w rękach,w jej oczach odbija się blask świec,zapach roztopionej czekolady piekielnie nęci,by uszczknąć go choćby tylko odrobinę,niczym płuca filtrujące błogosławiony dlań oddech.Ponadto wszelkie święte zasady tego świata nakazują,by owe płomienie zdmuchnąć i wypowiedzieć życzenie - czy może na odwrót? Z tą myślą przejdźmy do innego obrazu: mamy dom - pięknie zbudowany: z najbardziej apetyczną architekturą, modernistycznym podjazdem i późno angielskim ogródkiem w stylu wiktoriańskich powieści - bajka! Dziewczynka, wpatrująca się weń tuż przed bramą,jest jednak wyjątkowo niesforna.Widzi sunącą spokojnie burzową chmurę i nie ostrzega domowników,że metalowe zdobienia na dachu mogą narobić im sporo szkód.W końcu zasiada na ziemi z wyrazem niewinnej ciekawości i pilnie obserwuje: jeden brzęk,grzmot,aż duchota w

Włącz się do rozmowy

Obserwując dzisiejszy świat coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie stracili umiejętność prowadzenia rozmowy.Ostatnio miałam okazję obserwować parę , która całe spotkanie spędziła patrząc w telefon i wymieniając się tylko uwagami odnośnie oglądanych obrazów. I w zasadzie nie ma w tym nic złego, ich życie i ich wybór, ale mnie naszła refleksja, że coraz rzadziej widzę ludzi pochłoniętych rzeczową dyskusją. Chyba gdzieś zagubiła się idea drugiego człowieka, a to właśnie drugi człowiek potrafi najwięcej nauczyć. Mam wrażenie jakbyśmy tylko zaczęli egzystować obok, a nie prawdziwie spędzać wspólnie czas. Z wiekiem rozmowy przestają przypominać rozmowy, są tylko suchymi komunikatami czy szybką wymianą zdań, bo w życie wkrada się rutyna, a emocjonujących tematów zaczyna brakować. Ale co, gdy już w wieku 18 lat nie ma się ze sobą o czym rozmawiać? To bardzo przykre, że ludzie boją się dyskusji, która polega na rzeczowej wymianie argumentów i byciu otwartym na czyjeś poglądy. A czy przypadk